Zmiana zawodu jest tematem mojego pierwszego wpisu na blogu, czyli będzie o ścieżce zawodowej.
Jestem z pokolenia, gdzie większość ludzi trzymała się jednego zawodu, czasem jednej firmy i rzadko podejmowała decyzję o zmianie pracy. Zresztą kiedyś duża ilość firm w życiorysie (dzisiaj CV) nie była dobrze widziane. Dzisiaj takie zmiany świadczą o rozwoju, o ciekawości i elastyczności.
A jak to było ze mną? Oj, ja chyba zawsze żyłam pod prąd. Pamiętam, że zawsze kiedy budziłam się rano i nachodziła mnie myśl: „muszę iść do pracy” to był znak by ją zmienić.
Początek
Miałam 19 lat, kiedy rozpoczęłam karierę zawodową. Pierwszą pracę znalazłam w dziale technicznym firmy transportowej, pracującej dla Rzeźni. Miałam super fuchę, bo rozbierałam ciężarówki na kilogramy, oczywiście na papierze i rozdzielałam „borygo” na samochody. Powód odejścia: krzyczący Dyrektor. Doszłam do wniosku, że nikt na mnie nie ma prawa krzyczeć, zwolniłam się. Moja pierwsza zmiana i moje pierwsze bezrobocie. Trwało króciutko, bo znalazłam pracę w administracji, w firmie na usługach Milicji (teraz Policja). Na początku robiłam spisy inwentaryzacyjne i prowadziłam archiwum, później zostałam kierownikiem transportu. No cóż „komuna” się waliła, więc czekała mnie kolejna zmiana – zostałam Agentką. Nie taką Agentką w Policji tylko Panią prowadzącą działalność gospodarczą pod postacią agencji (tego tworu już nie ma). Moja agencja to po prostu kwiaciarnia. Teraz to norma, że są kawiarnio-kwiaciarnie ale w latach 90-tych to chyba było jedyne miejsce do którego przychodziło się po kwiaty i można było wypić herbatkę, pogadać, pożalić się (haha, mini pseudo-coaching). No nic, kwiaciarnia była kartą przetargową przy rozwodzie, dołożyłam audi i zostałam bezrobotną, wolną bezrobotną z dzieckiem i owczarkiem niemieckim.
Czas przemian
Świat ruszał do przodu a ja ruszyłam z nim i rozpoczęłam pracę w bankowości. Najpierw w księgowości, później w transakcjach zagranicznych, a kiedy bank bankrutował przeniosłam się do innego banku, stabilniejszego, na kierownicze stanowisko w podmiotach gospodarczych. Ale po kilku latach znów zaczęło się psuć, inne dyrekcje, inne pomysły, mniejsze możliwości i większy wyścig szczurów. Źle się działo, więc znów się zwolniłam i kolejna zmiana. Założyłam działalność gospodarczą. Tak właśnie mija w tym roku 20 lat. Ale działalność działalności nie równa, miała swoje wzloty i upadki, najważniejsze że trwa, chociaż nie ma już nic ze swojej pierwotnej branży. Zajęłam się prowadzeniem firmy handlowo-serwisowej, ale to nie było moje powołanie. Skończyłam siedem lat temu coaching i rozpoczęłam nowy rozdział w karierze. Najpierw było kilka swoich projektów, praktyka prywatna, potem projekty unijne. To one pozwoliły mi na specjalizację w jobcoachingu. Napisałam jedną książkę/podręcznik pracy z osobami niepełnosprawnymi, które chcą podjąć pracę. Potem podręcznik pracy w jobcoachingu i rozpoczęłam szkolenia. To znów wymagało dokształcenia w trenerstwie, a kiedy zaczęłam sprzedawać jobcoaching podmiotom zajmującym się aktywizacja zawodową znów musiałam skończyć kolejne studia.
Podsumowanie
A więc byłam referentem technicznym, archiwistką, pracownikiem administracyjnym, transportowcem, kwiaciarką, księgową, bankierem, handlowcem, kadrowcem. Dzisiaj jestem coachem, jobcoachem, trenerem umiejętności behawiorystycznych, mentorem i doradcą zawodowym. Jutro będę….. Kim będę chciała. Może zostanę traktorzystką.
Podzielicie się ze mną swoją ścieżką kariery zawodowej, by pokazać innym, że można, jeżeli się chce być, Kim się chce.