Drezno było naszym docelowym miejscem na obchodzenie rocznicy. Wyruszaliśmy ze Szklarskiej Poręby o 7 godzinie i po trzech godzinkach byliśmy na miejscu. Tego dnia odbywał się w Dreźnie „Museums Nacht”, jeden raz w roku muzea można zwiedzać nocą. Otwarte są ekspozycje, które przez cały rok nie są udostępniane. Mieliśmy więc okazję zobaczyć przygotowania do imprezy. W Poznaniu też są noce muzeów, ale tam wygląda to zupełnie inaczej. A teraz zapraszam na krótką wycieczkę po Dreźnie.
Drezno – spacer po Zwinger
Wysiedliśmy przy Placu Teatralnym przy którym mieści się Opera Sempera (fot. 1) i dalej przeszliśmy przez bramę do Zwinger (fot.2 i 3). Akurat grały dzwonki na wieży (fot. 4), o pełnych godzinach brzmią nieco dłużej. Potem jednym z wejść udaliśmy się na Tarasy Bruhla wzdłuż Łaby w kierunku Placu Zamkowego (fot. 4-14). Zdjęcia można powiększać 🙂
Drezno – rezydencja władców Saksonii
Zanim doszliśmy do Placu Zamkowego zwiedziliśmy kościół katolicki Św. Trójcy zwany dworskim (fot. 1-3). Przeszliśmy przez piękne ulice do rezydencji władców Saksonii (fot. 4-5). Przeszliśmy przez Langer Gang – miejsce turniejów rycerskich (fot. 6-7) i wzdłuż największego na świecie obrazu. Jest on wykonany z miśnieńskiej porcelany i przedstawia większość władców Saksonii, tzw. Fuerstenzug (fot.8) . Byliśmy w miejscu gdzie wynaleziono porcelanę (fot. 9) i oczywiście zwiedziliśmy Frauem Kirche, kościół protestancki – symbol odbudowanego Drezna (fot. 10).
Drezno – Herbstmarkt
Jesienny jarmark odbywał się na Nowy rynku (fot. 1-3). Byłam wprost zachwycona. W Poznaniu też odbywają się jarmarki różnego rodzaju ale nie dorównują tym niemieckim. Po pierwsze młode wino pije się z kieliszków a piwo z kufli. Tu nie ma plastikowych kubeczków. Spróbowaliśmy białego wina, było odpowiednio schłodzone, chociaż podawane było na dworze prosto z gąsiorków. Można? – można. Każde stoisko było inaczej przybrane, a w obrębie jarmarku było wiele symboli jesiennych.
W Dreźnie zrobiliśmy taki krótki rekonesans. Spotkaliśmy dwa miejsca gdzie na ulicy grano na fortepianie. Mogliśmy umyć ręce przed jedzeniem. Z początku miałam ochotę na niemiecką, białą kiełbaskę, ale ostatnio dość często sama grillowałam taką. Mąż miał ochotę na prawdziwego kebaba od Turka, udało się znaleźć. W Polsce nie kupujemy, ale kiedy jesteśmy na terenie Niemiec i trafiamy na Turka, staramy się zjeść. Nie zawiedliśmy się, smakował wyśmienicie.
Wieczorem byliśmy już w Szklarskiej, a następnego dnia ruszaliśmy w stronę domu. Po drodze jednak zwiedzaliśmy. Jeżeli chcecie zobaczyć gdzie zakończyliśmy cynową rocznicę, zapraszam do subskrypcji. Wtedy na bieżąco będziecie dostawać powiadomienia o nowych wpisach.